Rozmowa z Anną Eckersdorf-Mastalerz, genetykiem klinicznym

dr anna mastalerz z chromosomem

O tym, jak ciekawa jest praca genetyka klinicznego, czy ważne jest podejście holistyczne do pacjenta i czy wiara w Boga może pomóc w chorowaniu rozmawiamy z Anną Eckersdorf-Mastalerz, genetykiem klinicznym Centrum Medycznego PoMoc

KS.: Zacznijmy od początku, skąd w ogóle wziął się taki pomysł, żeby zostać lekarzem genetykiem?

AEM:  Pragnienie, żeby zostać lekarzem genetykiem
wzięło się we mnie z poszukiwania prawdy w medycynie. Od zawsze nurtowało mnie
dlaczego jedno dziecko w rodzinie ma alergię, inne wadę serca, a pozostali są zdrowi.
Dlaczego dwoje ludzi zaraża się tym samym wirusem, jeden umiera, a drugi ma
lekkie objawy infekcji.  Pragnieniem
poznania i zrozumienia prawdziwych przyczyn i patogenezy chorób zaraził mnie ojciec,
dr Bogdan Eckersdorf, który był chirurgiem. Denerwowało go, gdy słyszał
określenie, że choroba jest idopatyczna, czyli określana słowem-wytrychem
ukrywającym lekarską niewiedzę. Uważał, że wszystko ma swoją przyczynę, a jej
poznanie pozwoli znaleźć najlepszy sposób leczenia, dobrać technikę operacyjną, narzędzia
i dalsze postępowanie pooperacyjne.

Kiedy skończyłam studia medyczne, w 2000 roku
pojawiła się pierwszy raz w Polsce możliwość otwarcia specjalizacji lekarskiej
w genetyce klinicznej. W tym samym roku Human Genome Project ogłosił wstępną mapę
ludzkich genów, a w 2003 r. zakończono sekwencjonowanie ludzkiego genomu z
trafnością 99,9%. Przez pierwsze  lata  XXI w. odkrycia
genetyki dawały nadzieję na rozwiązanie wielu etiologicznych zagadek ludzkiej chorobowości.
Znaleziono przyczyny setek wrodzonych chorób monogenowych, a także ustalono ponad
600 genetycznych czynników ryzyka rozmaitych chorób, w tym nowotworów piersi,
cukrzycy czy schizofrenii (projekt HapMap). Wydawało się, że genetyka jest
dziedziną, która wyjaśni też etiologię wielu powszechnie występujących chorób,
także predyspozycję do chorób wieloczynnikowych.  Poznanie uszkodzeń DNA,
czyli mutacji genowych lub chromosomowych dawało nadzieję na wyjaśnienie
problemów ze zdrowiem, niepełnosprawnością, podłoża wad rozwojowych.

Kolejne odkrycia w genetyce były dla mnie fascynacją
zawodową i spełnieniem marzeń, że ta specjalizacja daje mi wiedzę i narzędzia do
wyjaśniania prawdy medycznej:  dlaczego w
tej rodzinie występuje niepełnosprawność umysłowa lub ciężkie choroby
neurologiczne, w innej choroby serca czy układu pokarmowego, dlaczego tej parze
rodziców zdarzają się nagminne poronienia lub niepłodność. Miałam nadzieję, że
badając geny i chromosomy, będę mogła w sposób kompetentny udzielić pacjentom etiologicznej
porady dlaczego chorują i co najważniejsze,  poprowadzić w kierunku właściwego postępowania.

KS: Można powiedzieć, że dziedzina genetyki
weszła na kolejny poziom, bo pierwszym poziomem było określanie błędów, które w
ludzkim genomie się mogą pojawić i powodować konkretne choroby, a teraz
pojawiają się już terapie genowe…

AM: Tak, przez wiele lat w genetyce
istniał  impas terapeutyczny, jednak zostało to już przełamane. Pierwsze
klinicznie stosowane terapie chorób genetycznie uwarunkowanych  to enzymatyczne  leczenie wrodzonych chorób metabolicznych,
rdzeniowego zaniku mięśni i dystrofii mięśniowej Duchenne’a. W dystrofii mięśniowej
Duchenne’a, powodowanej określonymi delecjami genu DMD, podawane są leki, które
pozwalają na „ominięcie” przez systemy kodujące białko, utraconego fragmentu
genu DMD i wyprodukowanie białka, które choć inne, jednak chroni przed
postępującym ubytkiem mięśni. W rdzeniowym zaniku mięśni są dwa rodzaje
genetycznych leków:  substancje
oligonukleotydowe, które
modyfikują geny SMN2 w taki sposób, aby
działały jak uszkodzony gen SMN1 oraz substancja zawierająca wirusowy
transporter gotowego transgenu (równoważnika genu) SMN1. Obie metody
podnoszą poziom białka SMN. Natomiast jeszcze nie można mówić o całkowitym wyleczeniu
chorób genetycznych.

KS: Czy udaje się pomóc pacjentom, którzy do Pani
przychodzą, czy zawsze udaje się znaleźć przyczynę ich chorób?

AEM: Dobre pytanie… rozumiem, że pyta Pani o
przyczynę genetyczną, możliwą do identyfikacji testami laboratoryjnymi. W
warunkach obecnej, dobrej dostępności testów genetycznych, w tym sekwencjonowania
genomu i mikromacierzy, odsetek wykrywania 
przyczyn ciężkich lub złożonych chorób, w mojej opinii, nie przekracza
20%. Są także chorzy, u których zastosowanie specjalistycznych badań wykazuje
zmiany w strukturze genów lub chromosomów, jednak nie mamy dowodów na ich
patogenność. Bywa tak, że ten sam wariant występuje u zdrowego krewnego i
powstaje pytanie, dlaczego u tego pacjenta spowodował chorobę, a u innego nie.

Z sukcesów, które wspominam do dziś, było
znalezienie genetycznej przyczyny choroby u 9-letniego chłopca, który miał za sobą
ponad 2 lata diagnostyki szpitalnej z powodu nasilonego bólu stóp i rąk. Pieczenia
i palenia kończyn pojawiały się rzutami, trwającymi kilka, kilkanaście dni,
powodowały cierpienie  i uniemożliwiały
mu normalne funkcjonowanie. Chłopiec korzystał z silnych leków przeciwbólowych i
po wykonaniu wielu badań został skierowany do poradni genetycznej. Po kilku
miesiącach stawiania kolejnych podejrzeń i sekwencjonowania pojedynczych  genów, dzięki zastosowaniu metody NGS –
zsekwencjonowania panelu genów neuropatii czuciowej, udało się wykryć mutację w
genie związanym z chorobą Fabry’ego. Było to około 7-8 lat temu kiedy nie korzystaliśmy
rutynowo z wysokoprzepustowej procedury jaką jest sekwencjonowanie całego
eksonu. Choroba wykryta u chłopca pozwoliła na rozpoczęcie leczenia
enzymatycznego, które w znacznym stopniu złagodziło jego  dolegliwości. W obecnej chwili u wielu
pacjentów ze złożonymi ciężkimi postaciami chorób, sekwencjonowanie całego
eksonu jest zalecane jako badanie pierwszego rzutu, niestety w wielu poradniach
to badanie, jak i całościowe badanie chromosomowe czyli aCGH, jest dostępne
tylko komercyjnie.

U większości pacjentów nie udaje się postawić
genetycznego rozpoznania, pomimo że choroba jest wrodzona, a nawet dziedziczna.
Spotykam wiele rodzin, w których dwoje lub więcej bliskich krewnych ma
podobne dolegliwości zdrowotne, natomiast pomimo korzystania z sekwencjonowania
genomu i pełnej analizy chromosomów, nie udaje się wykryć jednoznacznej
przyczyny genetycznej. Jednakże, raportując pacjentom „porażkę” diagnostyczną o
treści „badania nie wykazały u Pana/ Pani/ dziecka, genetycznej przyczyny
choroby”, nieraz widzę ulgę i radość na ich twarzach  lub ich opiekunów. I odwrotnie – mój „sukces”
diagnostyczny bywa dla nich końcem nadziei. Problematyczne są sytuacje, kiedy
badania wykazują nieznany wariant w genie, który z mniejszym lub większym prawdopodobieństwem
może być przyczyną choroby, ale nie musi…

KS: A w jaki sposób trafiła Pani do Fundacji
Gajusz?

AM: Było to już prawie 10 lat temu. Współpraca
zaczęła się bardzo prosto. Któregoś dnia w poradni genetycznej, w której
pracowałam, pani psycholog z Fundacji Gajusz  przeprowadziła wykład na temat idei hospicjum
perinatalnego. Opowiedziała także o psychicznych, ale i zdrowotnych,
somatycznych  skutkach nieprzepracowanej
traumy związanej z utratą nienarodzonego dziecka, na drodze  poronienia naturalnego lub sztucznego, z różnych
przyczyn. Argumentowała dowodami opartymi na piśmiennictwie medycznym.  Wykład bardzo mnie poruszył, bo otworzył oczy
na fakt, że zranienia emocjonalne mogą objawiać się somatycznie. (Brzmi to
paradoksalnie, ale dla genetyka, który przyczyn chorób ciała szukał w genach,
ewentualnie tkankach, ale nie w psychice, był to jakby przewrót kopernikański).
Fundację Gajusz znałam już wcześniej z przekazów medialnych oraz ze szpitala dziecięcego,
w którym konsultowałam pacjentów. Wiedziałam, że Gajusz opiekuje się hospicyjnie
dziećmi z nieuleczalnymi chorobami. Jak tylko pojawiła się propozycja współpracy
z fundacją w otwartym centrum medycznym PoMoc, przyjęłam ją z radością. Pomyślałam,
że to będzie miejsce, w którym nie tylko będę mogła pomóc chorym, ale także rozszerzyć
spojrzenie na chorego człowieka w kierunku holistycznym.

KS: Proszę powiedzieć jak wygląda wizyta u
lekarza genetyka?

AM: Siadamy i rozmawiamy. Zaczynam od ustalenia
potrzeb pacjenta, którym najczęściej jest osoba, która obawia się, że wady lub
dolegliwości, szczególnie jeśli występują rodzinnie, mogą mieć podłoże
dziedziczne lub też skonfrontowana została z podejrzeniem lub rozpoznaniem
choroby genetycznej u siebie bądź dziecka. Zwykle potrzebuje  skonsultować zasadność  takiego podejrzenia lub diagnozy oraz
uzyskania informacji o możliwości, trybie i koszcie przeprowadzenia badań
genetycznych. Nierzadko na konsultację przychodzi para małżonków, która  boryka się z trudnościami prokreacyjnymi lub
jest obciążona chorobami genetycznymi w rodzinach pochodzenia. Zbieram wywiad medyczny
i rodzinny oraz proszę o okazanie dokumentacji medycznej. Zebranie wywiadu pozwala
 od razu odrzucić rozpoznania lub
podejrzenia chorób, które mają inny tryb dziedziczenia niż wynikający z danych z
wywiadu rodzinnego. Np. jeśli cecha (objaw) jest dziedziczona w rodzinie w
sposób pionowy, czyli występuje u różnych osób obojga płci zarówno w linii
dziadków,  rodziców i ich dziecka, mogę
odrzucić podejrzenia i rozpoznania chorób, które dziedziczą się recesywnie
lub w sposób związany z płcią. Niby to oczywiste, ale pamiętam kilka takich
sytuacji, kiedy podejrzenie choroby genetycznej (m.in. ataksji Friedreicha) i
badania zlecone przez lekarzy nie-genetyków, były sprzeczne z wnioskami  płynącymi z analizy trybu dziedziczenia
choroby. Wydłużyło to niepotrzebnie czas diagnostyki i wystraszyło chorych podejrzeniem,
które można było odrzucić na pierwszej wizycie.

Badając pacjenta, oceniam wygląd i budowę
poszczególnych części ciała, mierzę cechy antropometryczne oraz na ile jest możliwe,
porównuję z wyglądem i budową ciała krewnych. Badanie dysmorfologiczne jest szczególnie
ważne u dzieci, przy podejrzeniu/rozpoznaniu cech dysmorfii lub zespołów wad genetycznych.
Niektóre podejrzenia cech chorobowych u dziecka można zweryfikować poprzez
ocenę występowania tej cechy u rodzica. Ustalenie, że jeden ze zdrowych rodziców
wykazuje tą samą cechę dysmorficzną co dziecko, np. małogłowie albo bruzdę
poprzeczną dłoni, wadę małżowiny usznej i setki 
innych cech, kończy się zwykle uspokojeniem rodziców co do stanu zdrowia
potomka. Jak od każdej reguły, od tej też bywają wyjątki, np. choroby
przebiegające z antycypacją genetyczną, czy zmienną ekspresją, staram się to
wszystko uwzględniać. W ocenie cech dysmorfii u osoby konsultowanej korzystam z
aplikacji Face2Gene, do której potrzebne jest wykonanie fotografii twarzy osoby
badanej, tylko jeżeli pacjent lub opiekun wyraża zgodę. Ważna jest dla mnie
możliwość zapoznania się z dokumentacją medyczną (także wyników badań nie
genetycznych) oraz pozyskanie informacji o rozpoznanych chorobach
u krewnych do III stopnia pokrewieństwa. Każda informacja może być
kluczowa w ustaleniu genetycznej prawdy.

Ze względu na obecną dostępność oferty laboratoryjnych
badań genetycznych i możliwość wykonania ich prywatnie, zdarza się, że
osoby zgłaszają się na konsultację genetyczną celem uzyskania wyjaśnień
odnośnie wyników wcześniej wykonanych  badań
genetycznych. Rzeczywiście, analiza kilkustronicowych  raportów np. sekwencjonowania eksonu, czy
badań metodą  mikromacierzy nie jest oczywista,
przygotowuję taką interpretację oraz wnioski dla stanu zdrowia, czyli poradę
genetyczną, w oparciu o międzynarodowe bazy wariantów i chorób
genetycznych,  również na życzenie pacjenta,
w formie pisemnej karty informacyjnej.

Moja rola jako lekarza genetyka w Centrum
Medycznym PoMoc  w Gajuszu często polega
na konsultacji i omówieniu problemu oraz doradzeniu dalszej drogi diagnostycznej.
Molekularne lub chromosomowe testy genetyczne są możliwe do wykonania przez CM
PoMoc w ramach współpracy z laboratorium genetycznym,  ale nie są objęte refundacją. Natomiast często
wnioski z badania lekarskiego uspokajają pacjentów i pozwalają na cierpliwe poczekanie
(kilka miesięcy) na wizytę w placówce wykonującej  refundowaną diagnostykę genetyczną. Są też
sytuacje, kiedy okazuje się, że takiej potrzeby jednak nie ma.

KS: Czyli wizyta u genetyka może bardzo dużo
wyjaśnić nawet bez wykonywania testów genetycznych, może dać rodzicom
odpowiedź.

AM: Tak. Przeanalizowanie wszystkich wyżej wymienionych
elementów wywiadu i badania kończy się udzieleniem informacji, opartej o
wiedzę medyczną i moje 23-letnie 
doświadczenie pracy w genetyce klinicznej.  Pracując w Poradni PoMoc w Gajuszu, mam
komfort przestrzeni i czasu na rozmowę oraz badanie pacjenta. A wtedy łatwiej odkryć
prawdę medyczną, która rozjaśnia niepewność, gasi strach i daje poczucie: wiem
na czym stoję i jak iść dalej. Pacjenci wychodzą po konsultacji uspokojeni i
podniesieni na duchu.

KS: A czym się różni Pani podejście do pacjenta
od takiego typowego lekarza, na stronie 
www.bozagenetyka.pl jest opisana cała Pani droga medyczna,
jakby zechciała Pani ją nakreślić…

Znów wrócę do taty… droga medyczna rozpoczęła się
od obserwacji jego traktowania chorych. Z każdym pacjentem rozmawiał, badał, słuchał
i starał się znaleźć przyczynę choroby. Zarówno przed, jak i po operacji.
Często mówił: proszę porozmawiać ze swoim ciałem, żołądkiem, jelitem, tętnicą…  Chorzy zdrowieli i tata, nawet po wielu latach
dostawał od nich sygnały wdzięczności. Wracali do niego, nie tylko z
chirurgicznymi problemami, ale żeby porozmawiać.  Teraz myślę, że skalpel, a później nóż do
elektrokoagulacji w jego rękach robiły dobrą robotę, ale jego słowa, empatia,
dociekanie prawdy i sposób rozmowy były nie mniej ważne i wspierały odzyskanie
zdrowia przez chorych. Pragnął, żeby chory wyzdrowiał i otaczał go swoimi
dobrymi myślami, a jego myśli promieniowały skuteczną energią…

Chciałam naśladować tatę, choć chirurgia mnie nie
pociągała. Ale poszukiwanie prawdy – bardzo. Droga specjalizacji w genetyce
klinicznej rozpoczęła się od pracy w Poradni Genetycznej USK im. Sterlinga,
gdzie szybko zaczęłam samodzielne przyjęcia pacjentów. Profesorowie wpajali nam,
że porada genetyczna musi być profesjonalna, dostarczająca osobom konsultowanym
aktualnej wiedzy medycznej, ale również powinna być niedyrektywna, czyli w
żaden sposób niesugerująca wyboru drogi dalszego postępowania czy terapii. Niedyrektywność
porady, zalecana przez środowisko genetyków klinicznych tworzących standardy, wynika
z dotykania wartości etycznych dotyczących metod prokreacji, działań
prenatalnych, decyzji o sposobie wychowywania i edukacji dzieci. Na przykład rozpoznając
u małego dziecka patogenną  mutację w
genie SCN1A,  związaną z encephalopatią padaczkową
wieku dziecięcego, genetyk powinien powiedzieć rodzicom i wydać pisemną poradę
genetyczną, że rozpoznana choroba będzie przebiegać z upośledzeniem rozwoju
intelektualnego, padaczką oporną na leczenie i że dziecko będzie niepełnosprawne
intelektualnie.  Czasem też rokująco niepomyślna
diagnoza dotyczy zdrowej osoby dorosłej, która ze względu na obciążenie
rodzinne, chce poznać swoje ryzyko np. choroby Huntingtona czy innej wrodzonej
choroby wieku dorosłego. Wykrycie obecności zmutowanego genu wiąże się z blisko
100% prawdopodobieństwem  wystąpienia
objawów nieuleczalnej choroby. Więc z jednej strony obowiązuje zasada
niedyrektywności porady genetycznej, z drugiej strony obowiązek przedstawienia diagnozy,
która przekazana zgodnie z obowiązującą wiedzą medyczną, może być jak wybuch
bomby niszczącej spokój i nadzieję.  Coraz
częściej pojawiała się we mnie niezgoda, żeby moje porady i diagnozy skutkowały
odbieraniem nadziei, szczególnie w tych chorobach i stanach, kiedy leczenie nie
jest możliwe.  Dlatego też, raportując pacjentom  niepomyślne, ale też niejednoznaczne  wyniki genetycznej diagnostyki laboratoryjnej,
zaczęłam szukać dla nich pokrzepienia i drogi nadziei, zwracając większą uwagę
na aspekty społeczne, emocjonalne i rodzinne wywiadu medycznego.

KS: Pojawia się konieczność akceptacji stanu
rzeczy, utrata pewnych wyobrażeń jak to życie dziecka, czy własne będzie
dalej wyglądać…

AM: Tak, ale zasada niedyrektywności porady
genetycznej uczy dystansu, który powinien zachować genetyk wobec emocjonalnych
czy społecznych dylematów pacjentów. Genetyczne rozpoznanie przyczyny wad i
chorób było w poradni, w której pracowałam, zakończeniem diagnostyki genetycznej.
Próbowałam być asertywna i odcinać się od losów pacjentów, jednak coraz
częściej, jako osoba wierząca, zadawałam Bogu pytanie o przyczynę i sens
ciężkich oraz nieuleczalnych chorób w kontekście Ewangelii Jezusa Chrystusa. Są
tam słowa o poznaniu prawdy, która wyzwala, o wierze, która uzdrawia i wezwaniu
uczniów, aby byli światłem i uzdrawiali chorych. Nigdzie nie jest napisane,
żeby rozpoznać chorobę i wydać wyniki.  Zaczęłam
szukać potwierdzenia Jego słów „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a
znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje;
kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą.” (Mt 7, 7-12) w mojej
rzeczywistości lekarza genetyka klinicznego. Więc prosiłam, aby moi pacjenci odczuli
ulgę w chorobie, a nawet na przekór diagnozie, odzyskali zdrowie i sprawność; zaczęłam
szukać sposobów jak im skutecznie pomagać jako lekarz i wreszcie kołatać o
dowody, że medycznie nieuleczalna genetyczna albo wrodzona choroba może być tak
samo uzdrowiona jak ślepota czy trąd w czasach Ewangelii. Po to, żeby pacjentom
udzielić nie tylko profesjonalnej porady genetycznej, ale podtrzymać nadzieję i
dodać otuchy. Żeby nie tracili wyobrażeń o szczęśliwej przyszłości swojej lub
dziecka, choć jest tak, jak Pani powiedziała: trzeba zaakceptować stan obecny,
a drogę do osiągnięcia szczęścia przebudować i uzupełnić o solidne wsparcie.

Szukając sposobów na skuteczniejszą pomoc choremu,
otworzyłam się na holistyczne widzenie człowieka, złożonego z ciała, psychiki i
ducha. Także na to, że tak jak choroby ciała wpływają na ducha, tak samo
problemy duchowe somatyzują się w ciele.  

KS. : Wracając do porady… co Pani konkretnie
proponuje swoim pacjentom, na bazie swoich przekonań, w momencie, gdy
zakończony jest etap porady typowo akademickiej, czyli wywiadu,
rozpoznania i ewentualnie badań genetycznych?

AEM: Po zakończonej poradzie genetycznej, stosownie
do problemu pacjenta, proponuję poszerzenie spojrzenia na chorobę ciała w
sposób holistyczny, uwzględniający, że człowiek jest istotą składającą się z
ciała, psychiki napełnionej emocjami oraz ducha, określanego też jako świadomość
i podświadomość. Celem tego spojrzenia jest poszukanie prawdy o przyczynach chorobowości,
które wykraczają poza materialne ciało. W przypadku otwartości na podzielenie
się doświadczeniem życiowym, systemem przekonań i wartości wskazuję na
dostrzeżone  psychosomatyczne powiązania.
Nieraz spotkałam się z tym, że chorzy chcą opowiedzieć o czymś dla nich ważnym,
co uważają za współistniejące z chorobą, ale opatrują to powątpiewającym
komentarzem „to pewnie nie ma znaczenia”. Racjonalizm każde im degradować
przeczucia. Tymczasem kanadyjski  lekarz
hospicjum  Gabor Maté opisuje liczne sytuacje,
gdzie ten odrzucony element bolesnych doświadczeń był istotną współprzyczyną
choroby. Współczesne odkrycia związane z fizyką kwantową, epigenetyką[1],
psychologią głębi i szeroko rozumianą psychobiologią dostarczają dowodów, że
treści, którymi wypełnione są myśli, uczucia i emocje człowieka mają poprzez
mechanizmy psychoneuroimmunohormonalne oraz regulacje epigenetyczne, duży i
wciąż nieuwzględniany przez medycynę, wpływ na zdrowie ciała.

W ostatnich dwudziestu latach powstały badania i
publikacje lekarzy, biologów i psychologów (dr n.med Gabor Mate, dr Bruce
Lipton, dr n.med Marzanna Radziszewska, 
prof. psychiatra  D.R. Hawkins,
 Denyse O’leary, Mario Beauregard), którzy
udowadniają ścisły związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy ludzką duchowością (świadomość
i podświadomość) i chorobowością oraz opisują biologiczne mechanizmy uzdrowień,
m.in. oparte o epigenetyczne modyfikacje DNA. Te odkrycia są dla mnie potwierdzeniem,
że dobre myśli i uczucia wspomagają zdrowienie, odkrycie prawdy wyzwala, a wiara
uzdrawia. Natomiast duchowość napełniona zranieniem, zwątpieniem i poczuciem
odrzucenia z przeszłości jest  źródłem
lęku, napięcia, autoagresji i fałszywego ja, które może skutecznie blokować
powrót do zdrowia. Pragnę przekazać pacjentowi, nie tylko treści zgodne z
wiedzą medyczną, ale także wiedzę z zakresu opieki duchowej, która może być
kluczem otwierającym drzwi nadziei.

Reasumując, moim pacjentom, pomimo trudnych i
czasem medycznie nieuleczalnych chorób genetycznych, a także tym, u których
genetyka nie wyjaśnia przyczyny ich złożonych chorób, proponuję odważne
poszukanie psychosomatycznych uwarunkowań choroby oraz postawienie pytania o jej
sens i cel. Może się okazać, że odkrycie prawdy o chorobie przyniesie prawdę o
tożsamości, prawdziwym „ja” i pomoże w uzdrowieniu.

KS: I jeżeli macie z pacjentem w wyniku tej
rozmowy nakreślony jakiś problem, który mógł mieć związek z pojawieniem
się określonych

dolegliwości, to w następnym kroku – mówiła Pani o zwróceniu się do
Istoty Wyższej, która każdego z nas stworzyła, ma dla nas instrukcję
obsługi…

AM: Tak, zwrócenie się do Istoty Wyższej, czyli uznanie prymatu Stwórcy
jest założeniem, że w świecie, stworzonym przez Logos nic nie dzieje się bez
sensu i przypadkowo, jest pokornym otwarciem się na Jego prawa życia. Odkrycie
prawdy uzdalnia do akceptacji i miłości do siebie samego oraz do wybaczenia
zła, które mnie dotknęło.  Prowadzi do zdolności
wyrażania prawdziwych uczuć, niedyskryminowania pamięci i emocji oraz wyznaczenia
granic, szanując siebie i innych. Stwórca, który w Jezusie jest Prawdą, Drogą i
Życiem, pozwala wejść na drogę prawdy tym, którzy jej szukają.

Zdaję sobie sprawę, że to co mówię nie jest
popularne w medycynie. Nurt medycyny duchowej czy psychobiologii jest pomijany
lub wyśmiewany, jako nienaukowy, niematerialny, nie dający się zbadać. Medycyna
akademicka jest zainteresowana rozwojem technik diagnostycznych, farmakologii,
terapii biologicznych, terapii genowych i dobrze. Natomiast psychobiologia i
mechanizm uzdrowień na drodze duchowej,  opisywany w wielu nurtach duchowości otwartej
na obecność Boga, wydaje się być innym poziomem postrzegania rzeczywistości,
szczególnie ważnym dla tych, którym medycyna pomóc nie potrafi. A to są moi pacjenci.
 

KS: A wiara w Boga co może zmienić w sytuacji
pacjenta, który dostał już diagnozę genetyczną, zorientował się w pewnych
dysfunkcjach

emocjonalnych, wpływie swojej psychiki na ciało?

AEM: Może zmienić wiele, ponieważ wiara nie jest
status quo, nie jest wartością zero-jedynkową. Wiara podlega rozwojowi i
pomnożeniu… jeżeli o to się właściwie staramy. W Piśmie świętym jest kilka
fragmentów, które mówią że wiara uzdrawia, że według wiary nam się dzieje,
jednak chyba wiele osób „wierzących”, albo powiem lepiej: religijnych, nie
bierze tego na poważnie. Czasem słyszę…„widocznie Bóg nie chce mnie uzdrowić”,
podczas, gdy to my jesteśmy zaproszeni do wejścia na wyższy poziom wiary i
rozwoju duchowego, na otwarcie ducha na uzdrowienie. Przeglądając współczesne
nurty niechrześcijańskiej duchowości, odnoszę wrażenie, że sprawy wiary,
afirmacji, przebaczenia i wymierne skutki praktykowania tych wartości są tam
znacznie lepiej rozumiane niż w rodzimym katolicyzmie.

Jednym z dowodów na uzdrawiającą moc myśli i
przekonań jest moja mała pacjentka z zespołem Downa. Jej rodzice ogłaszają nad
nią chwałę Boga w jej uzdrowieniu i modlą się tekstami Słowa Bożego. Wierzą, że
moc Boża jest silniejsza niż genetyka. Dziewczynka ma niespełna 6 lat i
niewiele w jej wyglądzie i zachowaniu przypomina o rozpoznaniu trisomii z 1-go r.
życia.

Osobiście też zostałam zaskoczona i oczarowana,
że u mnie skutkiem codziennej lektury Słowa Bożego jest wzrost wiary, nadziei, zmiana
przekonań. Wierzę, że wiara za pomocą systemu psychoneuroimmunohormonalnego
wzmacnia zdrowie i wspomaga regenerację tkanek i narządów.

Nikt, kto pozwoli sobie na dostrzeżenie łączności
swojego ducha, psychiki i funkcjonowania ciała i wzmocnienie go przez wiarę,
czyli jak mówi św. Paweł poznanie umysłem i  przyjęcie  sercem Bożego Słowa, nie będzie tego żałował,
a rezultaty mogą przerosnąć jego oczekiwania.

KS: Czyli podsumowując, wiara w Boga może w
istotny sposób wpłynąć na nasze myślenie, na odnalezienie sensu, poczucia
własnej wartości i oparcie się na tym może wpłynąć na funkcjonowanie
całego mojego ciała…

AEM: Dokładnie tak.

KS: Jakby Pani powiedziała na sam koniec, w kilku
zdaniach dlaczego podejście holistyczne do pacjenta jest tak ważne?

AM: Posłużę się cytatem z książki pt. „Biologia
przekonań” Bruce’a Liptona. „Na ogół nie zdajemy sobie sprawy z mocy naszej podświadomości.
Natomiast nasze myśli i sposób, w jaki odbieramy wszystko dookoła nas,
mają już naukowo udowodniony wpływ na nasze samopoczucie i zdrowie. Nasze ciało
pokazuje nam tę zależność w sposób bardzo rzeczowy i wejście w holistyczną
metodę łączącą emocjonalność, zasób naszych doświadczeń, wyznawane wartości
pozwala na odkrycie drogi, na której bardzo skutecznie możemy zobaczyć fizyczne
zmiany w naszym ciele”. A odkrywane mechanizmy epigenetyki wyjaśniają, w
jaki sposób wiara czyni cuda i wierzę, że pomimo rozpoznanych wrodzonych
mutacji, czy innych niekorzystnych wariantów genetycznych, zdrowia i siły może
przybywać.

KS: Dziękuję za rozmowę.

 


 

[1] Epigenetyka
jest nauką badającą zaburzenia ekspresji genów, niezwiązane ze zmianami
struktury zapisu DNA. Działanie genów podlega modyfikacji, czyli regulacji, w
procesie metylacji (pot. osłaniania) DNA. Przyczyną uszkodzeń tego procesu,
który aktywuje lub wycisza ekspresję genów, jest stres oksydacyjny, którego z
kolei źródłem są toksyny środowiskowe i przewlekły stres psychiczny, generujący
zaburzenia metabolizmu i oddychania komórkowego. Odgrywa on rolę w powstawaniu
nowotworów, chorób neurodegeneracyjnych (choroba Alzheimera i Parkinsona),
wieloczynnikowych chorobach cywilizacyjnych. Różne rodzaje raka spowodowane
wyciszeniem genów supresorowych i aktywacją onkogenów, są skutkiem zaburzenia
metylacji odpowiednich regionów łańcucha DNA. Staje się coraz bardziej jasne,
że epigenetyka jest pośrednikiem między chorobą a genetyką, środowiskiem,
psychiką i ludzkim duchem.

 


 

 

Blue Pink Modern Special Offer Sale Banner

Gdy dziecko boi się lekarza – jak mu pomóc?

Chyba każdy rodzic zna problem lęku dzieci przed badaniem lekarskim. Niektóre maluchy reagują wręcz histerią i paniką na samo wspomnienie, że czeka je badanie lekarskie lub np. pobranie krwi. Jak…
Banery Blog Pomoc.co

Autyzm. Jak wygląda ścieżka diagnostyczna?

Autyzm stwierdza się u jednej na sto osób, najczęściej u dzieci między drugim a piątym rokiem życia, choć możliwe to jest w każdym wieku, także dorosłym. Autyzm nie jest chorobą,…
Banery Blog Pomoc.co (1)

Rozwój mowy małego dziecka. Poznaj wszystkie etapy!

W dzisiejszych czasach obserwujemy coraz więcej dzieci, mających opóźniony bądź nieprawidłowy rozwój mowy. W przedszkolnych grupach trzylatków, połowa dzieci porozumiewa się pojedynczymi słowami, często w swoim języku. Sporo dzieci ma…
Scroll to Top